


Przypadkowa destrukcja. Rekonstrukcja na opak. Poskładane i złączone ze sobą elementy, które kiedyś tworzyły pewną całość. Można by zapytać: czy składając i lepiąc ze sobą roztłuczone fragmenty powstaje coś nowego, czy może próbujemy na siłę tworzyć artefakty pamięci po tym, co jeszcze chwile temu trzymaliśmy w dłoniach?
Akt zniszczenia przedmiotu jest urzeczywistnieniem naszej niczym nieskrępowanej władzy nad nim. I tak samo nasze świadome działanie, które próbuje spożytkować wpisany w dane przedmioty potencjał, jest również w pewnym sensie aktem przemocy dokonującym się na resztkach tych przedmiotów. Niejako wbrew ich woli. Działanie odwrotnej rekonstrukcji pozbawia przedmioty ich pierwotnej funkcji. Specjalnie sprowokowany brak tej funkcji ustanawia ich „nową” formę, pozwalając tym samym zmaterializować to, co na co dzień
w nich niedostępne – ukryte treści i sensotwórcze jakości do odczytania. Tylko człowiek potrafi uznać destrukcję za całkowite unicestwienie konkretnego przedmiotu.
A w rzeczywistości przykładowe: „ (…) ruchy sejsmiczne, burze nie niszczą lub przynajmniej nie niszczą bezpośrednio; modyfikują jedynie rozłożenie masy bytu. Po burzy bytu jest tyle, ile go było przed nią. Powstaje po prostu coś innego.” (J. P. Sartre, L’Etre et le Néant, Paris, 1943, s. 60, [za:] A. Byczko, I. Byczko, dz. cyt., s. 83.).
Post factum rzecz istnieje sama dla siebie, bez widocznej na pierwszy rzut oka funkcji, która miałaby uzasadnić jej bycie. Niezależnie od tego czy tylko dąży do bycia całością lub czy już to pojęcie bycia całością przekroczyła, to niepodważalnie jest i próbuje do nas mówić. Mimo iż wie, że nie jesteśmy w stanie usłyszeć tego, co stara się nam powiedzieć.
Widzimy jedynie, że: „całość to coś więcej niż suma części, które ją budują”.